
Jakie jest twoje Alibi na brak obecności?? – Relacja z koncertu Kensington.
2015 November 23 | SylwiaOstatnimi czasy udało mi się wykorzystać okazję i wybrać się na koncert we Wrocławiu, co jak się okazuje nieczęsto mi się zdarza pomimo tego, że od stolicy Dolnośląska dzieli mnie przysłowiowy “rzut beretem”. Sprawcą tak niecodziennego dla mnie zdarzenia była holenderska grupa Kensington, z którą styczność miałam już kilka miesięcy wcześniej na festiwalu Sziget (Relacja z tego wydarzenia). Pouczona tamtym wydarzeniem z ekscytacją w oczach wkroczyłam do klubu Alibi 6-ego Listopada bieżącego roku.
Przejdźmy jednak do rzeczy, bo cóż innego mogłoby nas w tym wpisie interesować jak nie opis wydarzeń. Holenderska formacja na scenie dość specyficznego klubu pojawiła się jak w zegarku o godzinie 20:03 i prezentowała się tam przez kolejne półtora godziny. Oczywiście już przy pierwszym utworze jaki zagrali, czyli “All For Nothing” pojawiły się piski wiernych fanek z kraju tulipanów (i nie tylko), które nieco psuły odbiór i tak kiepskiego nagłośnienia. Udało mi się jednak ustawić tak, by dźwięki z głośników jeszcze do mnie docierały i pojawiły się pierwsze ‘ciarki’. Chwilę później jeszcze więcej pozytywnych emocji przyniosło mi wykonanie “Words You Don’t Know”, utwór ten nie wiedzieć czemu jest jednym z moich ulubionych jeżeli chodzi o ostatni album zespołu. A skoro już przy tym wydawnictwie jesteśmy, to warto zaznaczyć, iż wielbiciele tego krążka mieli okazję usłyszeć aż dziewięć numerów, które na nim nagrano (ogólnie płyta ma 10 kawałków) – ot co taka ciekawostka. Jak dla mnie ponad połowa setlisty wybrana z jednego longplay’a to już lekka przesada, ale nie będę kłamać, że źle się tego słuchało. Wszystko dopracowane w ostatnim calu, “Little Light” jako wolny i przeciągły bis, “War” i “Done With It” czyli pozytywny wydźwięk w połowie wieczoru. Oczywiście zwolennicy starszych wydawnictw także odnaleźli coś dla siebie, chociażby utwór “Don’t Look Back”, przy którym nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że słucham “żywego” Kings Of Leon (albo unoszące się opary alkoholu, zwichrowały mi słuch ^^). Z bardziej wiekowych pozycji nie brakło też “Ghosts”, “Home Again”, “Perfect Family Day” czy “Let Go”. — Całą setlistę z tego wieczoru sprawdzicie pod tym adresem (setlist.fm).
Koncert niestety nie należał do najdłuższych, ze względu na brak jakiegokolwiek supportu (jest to dla mnie równie niecodzienna sytuacja, jak samo zawitanie do Wrocławia – zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że po prostu nie mam szczęścia trafiać na takie koncerty zbyt często bo cięższe kapele poruszają się w zorganizowanych grupach). Trzeba jednak zaznaczyć, że pomimo braku dodatkowych atrakcji wydarzenie zgromadziło sporą ilość osób, ba klub wypełniony był po same brzegi – niestety nie wiem czy ostatecznie impreza się wyprzedała, bo nikt nie udostępnił takich danych. Nie mogę więc wyjść z podziwu, w końcu nieczęsto się zdarza by jakakolwiek kapela przyjechała do Polski na trzy koncerty i wyprzedała niemal wszystkie bilety (Warszawa i Poznań na 100% były wyprzedane)! Oczywiście mój podziw uzupełnia genialny występ kapeli, nieco żałuję tylko nagłośnienia ale cóż zrobić, nie można mieć wszystkiego (: