
The Word Alive powracają z nowym brzmieniem na swoim nowym albumie “Dark Matter”
2016 March 14 | AniaMuzycy z The Word Alive przeszli długą drogę od czasu założenia kapeli w 2008 roku. Przez te lata zmienił się nie tylko personalny skład grupy, ale także ich brzmienie przeszło trochę zmian. Od mocnego metalcore’owego ”Deceiver” z 2010 roku doszliśmy do odrobinę spokojniejszych i bardziej melodyjnych brzmień na ”Real”. Teraz na swoim czwartym studyjnym albumie zatytułowanym ”Dark Matter” Amerykanie będą starali się nam pokazać po raz kolejny swoje nowe oblicze. Premiera krążka już w najbliższy piątek, 18 marca.
Bez większych wątpliwości jestem w stanie powiedzieć, że nowy krążek The Word Alive jest czymś, na co czekałam w tym roku. W końcu kiedy śledzi się kapelę od jej początków, pozostaje nie tylko sentyment, ale także z dumą można patrzeć jak się ona rozwija. Muzycy tuż po wydaniu jednego z pierwszych singli promujących krążek zapowiedzieli, że ”Dark Matter” będzie ich najbardziej różnorodną płytą. Trudno się z tym nie zgodzić, bo tak naprawdę jest. Jeśli liczycie na piosenki w stylu ”2012”, czy ”The Hounds of Anubis” z ich debiutu, to możecie czuć się zawiedzeni. To nie jest już ta sama kapela, którą poznaliśmy osiem lat temu. Muzykom teraz jest bliżej do rocka i alternatywy niż kiedykolwiek. Nie mogę jednak powiedzieć, że na płycie nie ma mocniejszych piosenek. Są. Jednakże w trochę innym stylu niż kiedyś. Tym razem zamiast metalcore’u możemy usłyszeć bardziej djentowo-progresywne brzmienia, z którymi muzycy już odrobinę eksperymentowali na poprzednim albumie. Tytułowe ”Dark Matter”, a także ”Trapped”, które urzekło mnie od pierwszej chwili, dobrze pokazują nam nowy styl muzyków. W tych kawałkach, a zwłaszcza w pierwszym z wymienionych, muzycy z Phoenix pokazują, że potrafią nadal pisać dobrą i mocną muzykę. Trochę czegoś mocniejszego możemy usłyszeć także w bardziej hardcore’owym “Sellout”, czy inspirowanym grungem numerem… “Grunge”. Pozostałe utwory na tym nagraniu są już w nieco lżejszym i przyjaźniejszym dla ucha stylu. Może poza nieco bardziej post-hardcore’owe “Oxy” kończącym album. Kawałki są naprawdę dość różnorodne. Od ambientowo-rockowego nieco marzycielskiego “Dreamer”, aż po mocniejsze rockowe brzmienia w “Face to Face”, które mogą kojarzyć się trochę z Papa Roach. Gdzieś pomiędzy możemy jeszcze trafić na bardzo melodyjne i może odrobinę mroczne “Suffocating”. Jakimś dziwnym trafem może kojarzyć się ten utwór z nieco lżejszym From First To Last. W końcu płytę wyprodukował Matt Good, więc takie porównanie wydaje się być nieuniknione.
Kiedy przeżyje się już pierwszy szok po przesłuchaniu tego krążka, jest tylko lepiej. Co prawda od początku było wiadomo, że muzycy nie powrócą do screamów i metalcore’owych brzmień. Mimo zmian, w niektórych miejscach dość sporych, nadal jest to bardzo dobry album. Instrumentalnie, wokalnie, a nawet tekstowo, jak zwykle prezentuje się na najwyższym poziomie. Dodatkowo “Dark Matter” jest bardzo różnorodną płytą. Niemalże w każdej piosence możemy usłyszeć coś zupełnie innego. Z tą płytą po prostu nie da się nudzić. Niezależnie od tego, czy mamy ochotę na coś mocniejszego, bardziej spokojnego, czy emocjonalnego, to wszystko to tutaj znajdziemy. W końcu każda płyta nie może brzmieć identycznie, dlatego zmiany są zawsze mile widziane.