"Reverence"
Parkway Drive
Premiera: 04.05.2018
Wytwórnia: Epitaph Records
Ilość utworów: 10

Recenzja “Reverence”, najnowszego krążka Parkway Drive.

2018 May 3 | Sylwia


Jutro ma mieć miejsce jedna z najważniejszych premier tego miesiąca, przy okazji będąca tą najbardziej kontrowersyjną i budzącą największe emocje. Australijczycy z Parkway Drive udali się ze swoją muzyką w zupełnie inną stronę, niż ta dotychczas nam znana i między innymi dlatego postanowiłam ekspresowo zapoznać się z wydawnictwem “Reverence”. Co z tego wynikło możecie przeczytać poniżej, wydaje mi się jednak, że w swej opinii mogę pozostać samotna.

Album rozpoczynamy z mrocznym i ciężkim klimatem jaki zaoferował nam znany wcześniej kawałek “Wishing Wells”. Z pewnością nie jest to mój ulubiony numer wśród wszystkich dziesięciu jakie tutaj znajdziemy, ale przechodząc do dalszych części tego krążka możemy z łatwością wywnioskować, że jest on wśród tych najlepszych. Przy okazji tego numeru po raz pierwszy musimy też zmierzyć się z ‘mówionym’ wokalem Winstona, który niestety będzie towarzyszył nam aż do samego końca tego wydawnictwa. Muzycznie jednak ta piosenka jak i wszystkie kolejne stoją na wysokim poziomie, są inne niż dotychczas owszem ale z pewnością przyswajalne i dopracowane do samego końca.

Na samym początku wspomniałam, że album ten budzi swego rodzaju kontrowersje, a szczególnie odczuwalne były one po premierze kolejnego z utworów czyli piosenki pt. “Prey”. Ponownie instrumentalnie mamy tutaj całkiem niezły kawałek materiału, problem zaczyna się jednak gdy usłyszymy wokale w czasie zwrotek. Są one bardziej mówione aniżeli śpiewane o czym już wiemy od samego początku tutaj jednak w pakiecie wyczuwamy nutkę metalu z ubiegłego stulecia, a gdyby kawałek był po niemiecku spokojnie mogłabym powiedzieć, że Rammstein wydał nowy longplay. Coś jednak w tym kawałku sprawia, że pomimo iż trzeba do niego ‘dorosnąć’ przesłuchując go kilkukrotnie to ostatecznie należy do trójki moich faworytów z tego wydawnictwa. Podium dzieli z numerami “The Void” i “I Hope You Rot”. Pierwszy z tych numerów, singiel (ponownie) to typowy ‘sprzedawca’ płyty niby nieco odmienny, przepełniony chwytliwymi riffami, powtarzalnością perkusji i prostym refrenem, a jednak utrzymany w klimacie całego krążka. Drugi zaś przy, którym zrobi się nieco ciekawej to niepozornie zaczynający się utwór ze środka płyty. Słuchając tego numeru chociaż na chwilę mamy wrażenie, że to faktycznie album znanego nam już Parkway Drive. Nie usłyszymy tutaj mocno ciężkich partii, a chwytliwe i rytmiczne w miarę ‘lekkie’ granie. Chociaż nie rozumiem dlaczego pojawia się tutaj ‘Belladone’ w tle i co ważniejsze po jaką cholerę, ale to jestem w stanie wybaczyć.

Godny wspomnienia kawałek to też utwór “Shadow Boxing”, który mocno mnie zaskoczył. Trafiły nam się tutaj skrzypce oraz pianino ale i inspiracja … Frontz’em z Attili? Przewijają się tam momenty rapu, tak dobrze czytacie, ew. czegoś co miało go przypominać. I chociaż to jest już element, który absolutnie nie pasuje mi do PWD to za te skrzypce uznam, że kawałek jest godny polecenia. Chociażby po to by go sprawdzić i zaznaczyć, że więcej nie warto go odtwarzać 🙂 Kolejne piosenki z płyty czyli “Absolute Power”, “Cementary Bloom”, “Chronos” oraz “In Blood” to średnie numery, które raczej nie utkną w mojej głowie na dłużej. Nie ma w nich nic koszmarnego, wokale da się znieść, muzyka poprawna, po prostu brakuje im przysłowiowego ‘kopa’. Gdybym jednak miała wybrać najlepszą z tej czwórki to “In Blood” idealnie pasuje do tej pozycji. Na sam koniec zostawiłam sobie kawałek “The Colour Of Leaving” z bardzo krótki komentarzem, “co to u diabła jest i czym miało być?”.

Ostatecznie płyta dzieli się na dwie połowy tą lepszą, odmienną ale ciekawszą i tą załagodzoną, nieco średnią ale dającą się słuchać. Nie jest to plama na honorze grupy, która ugruntowała swoją pozycję na rynku lata temu, ale ich najlepszym wydawnictwem “Reverence” też nie zostanie. 3,5/5

Komentarze: