
Recenzja najnowszego albumu Hellions “Opera Oblivia”
2016 July 28 | AniaZaledwie rok temu mieliśmy okazję usłyszeć drugi studyjny krążek od Hellions zatytułowany “Indian Summer”, a już jutro, 29 lipca w sprzedaży ukaże się ich kolejny longplay “Opera Oblivia”. Muzycy zapowiedzieli, że tym razem oprócz charakterystycznego hardcore’owego grania usłyszymy odrobinę eksperymentalnych brzmień. Niewątpliwie dotrzymali tego słowa.
Już z pierwszym utworem “24”, słyszymy coś, czego nie można było przewidzieć. Wesołe rytmy, czyste wokale, odrobina musicalowych elementów w stylu The Deer Hunter i do tego melodyjne przejście w stylu August Burns Red. Któż by się tego spodziewał! Kawałek ten idealnie wpasowuje się w tytuł płyty i wprawia w dobry nastrój. Podobny klimat możemy usłyszeć także w kończącym album “25”. Na tym nie kończą się eksperymenty na tej płycie. Pop punkowe nostalgiczne granie w stylu Simple Plan jest zaskoczeniem i możemy usłyszeć je w numerze “Thresher”. Nowe nagranie to także niezwykła muzyczna podróż. Słysząc początek “Bad Way” miałam wrażenie, że jestem na planie “Ojca Chrzestnego”. Sam kawałek jednak okazał się być mocną sztuką. Na “Opera Oblivia” nie zabrakło także ballady. “Neustra Culpa” jest naprawdę ciekawym utworem, zwłaszcza pod względem instrumentalnym, do tego połączona z melodic hardcore’owym klimatem, robi wrażenie. Na najnowszym nagraniu Australijczyków nie brakuje także czegoś nieco mocniejszego, bardziej charakterystycznego grania w “Quality of Life”, jednak także tutaj nie bali się zastosować melodyjnego refrenu z czystymi wokalami, który bardzo szybko wpada w ucho i świetnie się komponuje z hardcore’owymi zwrotkami. Mocniejszym utworem jest także “Lotus Eater”. Jest to kolejny kawałek w bardziej musicalowym stylu, który wprowadza nas trochę w klimat Dzikiego Zachodu. Odrobinę więcej hardcore’owego grania możemy usłyszeć także w “Nightliner Rhapsody”, jednak także tutaj nie zabrakło melodyjności.
Australijczycy z Hellions już wraz z pierwszym albumem “Die Young” pokazali, że mają jakiś pomysł na siebie. Jednak z najnowszym nagraniem pokazali, co tak naprawdę siedzi w ich głowach. Tym razem poprzeczkę postawili sobie naprawdę wysoko. Różnorodność na tym albumie jest niemalże nieskończona i możemy odnaleźć na nim elementy pasujące do różnych gatunków. Od hardcore’owego mocnego grania, przez pop punkowe wesołe melodie, elektroniczne brzmienia, aż po nawiązania do muzyki teatralnej. Znajdziemy tutaj wszystko. Do tego muzycy zaprezentowali nam wysoki poziom pisania utworów, a także wokalnie zaprezentowali nam zupełnie inny poziom. Miejmy nadzieję, że także na kolejnych płytach nie zabraknie im tak genialnych pomysłów, które zaprezentowali nam na “Opera Oblivia”.