
Recenzja “Homemade Hero” od Better Than Never
2016 February 19 | AniaPochodzący z Oxfordu pop-punkowcy z Better Than Never starają się znaleźć swoje miejsce na brytyjskiej scenie muzycznej. Dokładnie dzisiaj (19.02), wychodzi ich debiutancka EP-ka zatytułowana “Homemade Hero”. Nad utworami na nią pracowali od zeszłego roku, jednak w związku z tym, że nie spodobał im się “prototyp” nagrania, to stworzyli kilka nowych piosenek, które dzisiaj możemy już przesłuchać na ich pierwszym albumie.
Brytyjczycy niewątpliwie chcą być pewnego rodzaju superbohaterami na scenie muzycznej, co pokazują nie tylko w tytule swojego albumu, ale także w zabawnym klipie do “Back of the Line, Kid”. Przygotowania do bohaterskich czynów idą im niezbyt dobrze, jednak mimo porażki, z muzyką na szczęście radzą sobie dużo lepiej. Wesołe riffy, melodyjne i pełne energii refreny, oraz zabawne teksty mogą stać się ich znakiem rozpoznawczym. Dodając do tego jeszcze charakterystyczne podwójne wokale, podbijanie tego gatunku może im się udać. Wspomniany przed chwilą kawałek, oraz otwierający album numer “Head, Shoulders, Knees, Bones” zawierają w sobie wszystkie te elementy. Możemy do tego jeszcze dodać zabawny, bezsłowny fragment “Back of the Line, Kid” i widzimy, że muzycy pragną bawić się muzyką, którą tworzą. Jeśli oczekujecie trochę bardzie punk rockowego brzmienia, to wystarczy sprawdzić przedostatni kawałek – “Panama”, który jest trochę mocniejszy od poprzedników. Ten mini-album kończy się naprawdę szybko wraz z utworem “Dead Weight”. Piosenka ta jest trochę spokojniejsza, jednak nadal nie brakuje jej pozytywnej energii i charakterystycznych wokali.
Muzycy z Better Than Never pokazują nam, że można bawić się muzyką. Nie tylko pod względem instrumentalnym. Dystans do siebie i zabawne teksty też się świetnie sprawdzają. Na swoim debiucie zaprezentowali nam zaledwie cztery utwory, to trochę mało, by stwierdzić jak mogą się jeszcze rozwinąć. Mimo tego tych kawałków słuchało się bardzo przyjemnie, głównie dzięki temu, że wszystkie są bardzo wesołe i wpadające w ucho. Warto dać im szansę i poczekać do pierwszego longplay’a by się przekonać na co ich tak naprawdę stać.