"Everyone Loves You... Once You Leave Them"
The Amity Affliction
Premiera: 21.02.2020
Wytwórnia: Pure Noise Records
Ilość utworów: 11

Recenzja “Everyone Loves You… Once You Leave Them” od The Amity Affliction

2020 February 20 | Michał Piaszczyński


W ostatnim czasie wiele zespołów postanowiło powrócić do swoich korzeni, a co za tym idzie do nieco cięższej muzyki. Hardcore powoli ponownie wzbiera na popularności i zaskakuje nas nowymi brzmieniami. Zdaje się, że The Amity Affliction wraz ze swoim nowym siódmym wydawnictwem “Everyone Loves You… Once You Leave Them” potwierdzają tą tezę. Wielu fanów uznało iż Australijczycy są już “skończeni” po brzmiącym nieco inaczej krążku “Misery”. Tymczasem okazuje się, że nowy materiał w całości może jeszcze zmienić ich zdanie.

Album rozpoczyna się bardzo dobrym i klimatycznym utworem “Coffin”, który w mojej opinii ma ogromny potencjał aby wywołać nie małe zamieszanie pod sceną. Następny kawałek to kontynuacja tego na co przygotowało nas intro. „All My Friends Are Dead” był jednym z pierwszych nowych utworów ujawnionych jeszcze przed premierą płyty. Jest to bardzo dobry kawałek, utrzymany w ciężkim klimacie, który naprowadza nas na to jak będzie brzmieć całe wydawnictwo. Osobiście jednak wybierając najlepszy kawałek z całego materiału sięgnąłbym po „All I Do is Sink”. Czwarty numer to świetne połączenie charakterystycznego gitarowego brzmienia z czasów „This Could Be Heartbreak” z lżejszymi dźwiękami przywodzącymi na myśl „Misery”. Jest to po prostu wyjątkowo dobrze skomponowany utwór, wpadający w ucho już po pierwszym przesłuchaniu.  Podobne odczucia mam względem „Baltimore Rain”, chociaż w tym wypadku nie są one tak silne jak w przypadku poprzedniego kawałka. Za to „Aloneliness” jest dobrą przerwą pomiędzy dwiema partiami płyty, jednak w tym ‘delikatnym’ utworze nad zwyczajniej brakuje siły przebicia. Warto odnotować jednak, że możemy w nim po raz kolejny usłyszeć czysty wokal Joel’a.

 

„Forever” czyli kolejna piosenka na tym wydawnictwie, szybko przywraca równowagę wchodząc od razu z ciężkimi partiami. W mojej opinii jest kolejną dobrze zrobionym kawałkiem z tegoż albumu. Wszystko co dobre nie trwa wiecznie o czym przekonujemy się wraz z „Just Like Me”. Melodia w tym kawałku nieco straciła na sile, jednak utwór okazuje się nie być najgorszym dokonaniem australijskiego zespołu. Chwytające za serce „Born To Lose” znalazło się na pozycji dziewiątej. Wprowadzony wraz z tym numerem mroczny klimat i genialne breakdown’y sprawiają, że całość ma w sobie to „coś”. „Fever Dream” oraz „Catatonia” to dwa ostatnie numery jakie mieliśmy okazję usłyszeć na tym krążku. Oba bardzo dobre, lekkie w słuchaniu i świetnie zsynchronizowane pod względem wokalnym.

„Everyone Loves You, Once You Leave Them” jest w mojej opinii bardzo dobrym albumem.  Jestem pewien, że Australijczycy zaskoczyli swoich fanów tym powrotem do korzeni i wyszło im to nadzwyczaj dobrze. Nie zabrakło siły i charakterystycznych elementów, których ciężko było się doszukać na poprzednim wydawnictwie zespołu. Mam nadzieję, że panowie pozostaną przy cięższym graniu i na kolejnych albumach usłyszymy coś jeszcze lepszego. Ostatecznie jestem w stanie dać temu krążkowi mocne 5/5.

 

Komentarze: