
Recenzja debiutanckiego krążka Hacktivist – “Outside the Box”
2016 March 5 | AniaBrytyjska grupa Hacktivist na rynku muzycznym pojawiła się w 2012 roku, wtedy też nagrali swoją pierwszą EP-kę. Ich brzmienie niby nie było niczym nowym, jednak było czymś świeżym na scenie muzycznej i bardzo szybko zebrali sobie tym sporą rzeszę fanów. Teraz po kilku latach, grupa wydaje swój długo oczekiwany longplay – “Outside The Box”, który do sprzedaży trafił 4 marca nakładem UNFD / Rise Records. Muzycy już za kilka dni pojawią się także w Polsce na dwóch koncertach, by promować swój nowy materiał.
Ja osobiście nigdy nie rozumiałam fenomenu tej kapeli i nigdy nie byłam ich wielką fanką. Mimo tego dam chłopakom szansę i postaram się obiektywnie ocenić ten krążek. Album otwiera krótki, dwu-minutowy utwór, w którym gościnnie wystąpił Marlon Hurley. Muzycy mówią w nim, że dziękują słuchaczom za to, że słuchają tego nagrania i wychodzą poza muzyczny mainstream. Czyżby w ten sposób chcieli podkreślić swoje oryginalne brzmienie? Pierwszym pełnoprawnym utworem jest jednak “Hate”. Piosenka ta rozpoczyna się elektronicznym intrem i w całym swoim wydźwięku jest bardziej nu metalowa. Utwór nawet nie jest zły, choć muzycy mogli wybrać jakiś inny, bardziej charakterystyczny kawałek, który otwierałby to nagranie. Następnie mamy dwa utwory, w których możemy usłyszeć kilka gościnnych wokali. “Deceive & Defy”, w którym wystąpił Jamie Graham z Heart of a Coward oraz “Taken” z udziałem frontmana Enter Shikari. Pierwsza z wymienionych piosenek jest także pierwszą, w której możemy usłyszeć screamy. Obaj gościnni wokaliści robią naprawdę niezłą robotę w tych numerach. Co prawda rapowane zwrotki w “Taken” nie przypadły mi szczególnie do gustu, jednak partie Rou Reynolds’a sprawiają, że piosenka ma w sobie coś interesującego.
Po tych kilku utworach możemy wysłuchać krótkie instrumentalne intro – “The Storm”, w którym możemy usłyszeć odgłosy deszczu połączone z gitarami. Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się tego słucha. Ten krótki utwór jest jednak wstępem do kolejnego numeru – “No Way Back”. Nie wiedzieć dlaczego wstęp tego skojarzył mi się trochę z kawałkiem “Public Service Annoucement” od Of Mice & Men. Po raz kolejny rapowane zwrotki nie do końca leżą mi w tej piosence, jednakże pod względem instrumentalnym wszystko brzmi bardzo dobrze. Niesmak może zrekompensować jednak melodyjny i chwytliwy refren. Numer 7 na płycie to “False Idols”, jedna z bardziej djentowych piosenek na tym wydawnictwie. Obok “Deceive & Defy”, jest to chyba mój ulubiony kawałek na “Outside The Box”. Na albumie czeka nas jeszcze jeden gościnny występ w wykonaniu Astroid Boyx & Jot Maxi. Piosenka w bardziej elektronicznym i hip-hopowym stylu. Zdecydowanie wyróżnia się na tym albumie. “Elevate” jest z kolei zupełnym przeciwieństwem poprzednika i jest to numer pełen energii i zachęcający do dobrej koncertowej zabawy. Tytułowe “Outside The Box”, jak mówi nam sam tytuł, wychodzi poza wszelkie muzyczne ramy ustalone na tym albumie, gdyż mamy tutaj elektronikę połączoną z akustycznymi gitarami. Łagodna strona kapeli brzmi interesująco, zwłaszcza od strony instrumentalnej. Aż szkoda, że nie jest to kawałek instrumentalny, bo według mnie rap w tym kawałku psuje kawał dobrego instrumentalnego grnai. Do końca pozostały jeszcze dwa kawałki – promujący krążek, pełen energii “Buszy” i druga część “The Storm”, tym razem już z wokalem. Piosenka ta bardzo przypomina mi “Skeletal II: Arise” od Heart of a Coward, ale to jak najbardziej dobre skojarzenie.
Jak już wspominałam na początku, to nie byłam zbyt ochoczo nastawiona do tego wydawnictwa, jednak po jego przesłuchaniu muszę nieco zmienić zdanie. Pod względem instrumentalnym, djentowe i progresywne brzmienia robią wrażenie i są one mocnym punktem tej płyty. Czyste wokale również bardzo mi się podobają. Także teksty nie są jakieś błahe, więc to również wielki plus. Rapowane fragmenty, które są znakiem rozpoznawczym Brytyjczyków już do mnie nie zawsze przemawiają. Są piosenki, w których mi się one podobają jak chociażby w “False Idols”, jednak w niektórych momentach po prostu mi one tam nie pasują, zwłaszcza w kawałku tytułowym, w którym rap zniszczył klimat tego numeru. To jednak zapewne kwestia gustu i osłuchania. Mimo tego album ma więcej pozytywów niż zakładałam na początku, dlatego zasługuje na dobrą ocenę.