
Recenzja najnowszego wydawnictwa Coldrain.
2015 November 2 | SylwiaTydzień temu na światowy rynek trafił czwarty krążek japońskiej grupy Coldrain – longplay zatytułowany skromnie “Vena”. Ponieważ czekałam na to wydawnictwo już od pewnego czasu, zasłuchując się w singlach i poprzednich albumach formacji, postanowiłam zebrać się w sobie i napisać wam o nim kilka słów. Oczywiście jak to u mnie bywa, nie spodziewałabym się tutaj racjonalnej oceny od strony technicznej, mam jednak nadzieję, że moje odczucia natchną część z was do przesłuchania tej płyty, bo warto! Ale do rzeczy…
W album wprowadza nas tytułowy kawałek “Vena” – to mocne, aczkolwiek krótkie intro, które gładko wprowadza nas w klimat płyty i kolejny numer pt. “Wrong”. Drugi utwór na płycie pomimo mocnego początku szybko jednak zmniejsza wydźwięk szalonych instrumentów i stabilizuje nas na poziomie ‘mocy’ pozostałych piosenek z krążka. Zapoznaje nas też ze szlagierowym elementem tego wydawnictwa, czyli wyjątkowo łatwo wpadające w ucho refreny i czyste wokale, które niestety momentami nieco drażnią słuchacza, chociaż nadal pozostają na całkiem wysokim poziomie. Słuchając tego kawałka warto też zwrócić uwagę na screamy, gdyż te są naprawdę dobre, a niestety nie ma ich na tym albumie nadzwyczaj dużo. Kolejne trzy pozycje z longplay’a to “Divie”, “Gone” i “Words Of The Youth”, są one doskonałym dowodem potwierdzającym moje wcześniejsze wnioski dotyczące ‘najprostszego’ elementu każdego utworu powstałego w tej galaktyce, jakim jest refren. Jednocześnie nie zaprzeczę, że są to jedne z moich ulubionych kawałków z całego albumu, bo słucha ich się nadzwyczaj prosto i przyjemnie – kompozycje wpada w ucho niczym nóż w roztopione masło (dzień z porównaniami, uważam za rozpoczęty).
Środkowa część krążka, to już podejście do ballad z przytupem, że tak to nazwę. Piosenki „The Story” i „Whole” są znacznie wolniejsze niż poprzedzające je numery, mimo to nadal mają w sobie lekki pazur. Poleciłabym te kawałki fankom ‘babskich’ kapel, bo z pewnością wszystkie w czasie kolejnej trasy Coldrain po starym kontynencie okupywałyby scenę, zarzekając się iż kochają kapelę od lat a to są ich najukochańsze utwory. Jeszcze tylko nadmienię, że dodatkowym elementem przemawiającym za tak na przód wysuniętymi wnioskami jest przecudowny początek „The Story”, bo kto nie kocha „ooooooooo(∞)” … Dalsza część albumu to między innymi „Pretty Little Liar” i „Fire In The Sky”, kawałki, z którymi potrzebowałam się trochę dotrzeć nim ostatecznie do mnie przemówiły. Słuchając ich po raz pierwszy nie sądziłam, że po piątym nagle ni stąd, ni zowąd awansują w rankingu do wyższych pozycji, ba drugi z nich śmiało nazwałabym moim obecnie ulubionym numerem z tego wydawnictwa. Jak to się mówi ‘ma moc’. Na koniec zostawiłam sobie dwa utwory tj. – „Heart of The Young” i „Runaway”. Pierwszy z nich to reprezentant średniej półki, niby dobry, ale jednak coś nie do końca mi w nim pasuje. A jeżeli chodzi o drugą piosenkę, to powinien wam wystarczyć fakt, że jest ona niezaprzeczalnie piętą achillesową całego krążka.
Podsumowując, longplay „Vena” jedynie potwierdził, mnie w przekonaniu, że Japonia ma godnych reprezentantów gatunku post-hardcore – Zespół Coldrain wypuścił na rynek, jedną z lepszych płyt w tym roku, pełną świetnych kompozycji i chwytliwych refrenów. Nic tylko słuchać i sięgać po krążek ponownie – 4.5/5