"To Better Days"
Slaves
Premiera: 07.08.2020
Wytwórnia: SBG Records
Ilość utworów: 13

Recenzja: Slaves – “To Better Days”

2020 August 11 | Sylwia


Amerykańska formacja Slaves powstała z inicjatywy jednego z najbardziej znanych wokalistów tamtejszej sceny post-hardcore’owej. Z czasem słynący z nieodpowiedzialnych zachowań Jonny Craig przynosił pozostałym członkom zespołu więcej problemów niż pożytku. Nic więc dziwnego, że pięć lat po powstaniu kapeli za mikrofonem znalazł się inny frontman. Znany a oceanem z występu w tamtejszej wersji “The Voice”, Matt McAndrew. Kilka dni temu mieliśmy okazję poznać pierwsze efekty ich wspólnej pracy, album zatytułowany “To Better Days”. Poniżej sprawdzicie czy naszym zdaniem jest to udany “nowy początek” dla zespołu …

Wydawnictwo rozpoczyna się od tytułowego kawałka, który znacznie odbiega od tego co przyszło nam poznać w przypadku poprzedniego wokalisty. “To Better Days” zapowiada, że zmiana frontman’a jest owocna, a jednocześnie prezentuje nam w jakim stylu grupa utrzymała niemal cały nowy krążek. Słuchając dalszych utworów takich jak “Prayers”, “Heavier” i “Footprints” odnosimy wrażenie, że to wciąż jeden przydługi numer. Pomimo bardzo dobrych wokali powtarzalność tego materiału – nieodbiegająca od siebie melodia w tych piosenkach sprawia, że są to te, które określiłabym mianem tych najgorszych. Na szczęście słuchacze znajdą wśród zgromadzonych na płycie numerów kilka nieco bardziej ciekawych przerywników. Kawałki takie jak chociażby “Eye Opener”, “Cursed” czy “Bury A Lie” to właśnie jedne z nich. Wciąż utrzymujące schemat prostych melodii i chwytliwych refrenów jednak już z nieco mocniejszym zacięciem. Poparte do tego udanymi czystymi wokalami okazały się być typowym strzałem w dziesiątkę. Pomimo tego, że to właśnie te piosenki uważam za najlepsze to moim ulubieńcem wciąż pozostaje singiel “Talk to a Friend”, który grupa pierwotnie zaprezentowała w marcu tego roku. Jest to jedna z kolejnych zalet tej płyty – gdy już utwór zaszczepi się w naszych głowach to nie prędko z niej wychodzi. Zamknięcie tego albumu to “Clean Again”, którego istnienie na tym krążku mocno mnie zaskakuje oraz już nieco dłuższe “Secrets” i “Like I Do”. Oba kawałki kończące materiał są ponownie monotonne melodycznie, ale porywające na tyle, że warto się z nimi zapoznać.

Podsumowując jest to wydawnictwo, po które chętniej sięgną słuchacze nieco lżejszych rytmów. Płyta jest bowiem dość pasywna jeżeli chodzi o melodyczność, a jedynym elementem podciągającym nieco jej wartość artystyczną są bardzo dobrze wkomponowane wokale nowego frontmana. Warto sprawdzić gdyż wielka zmiana ostatecznie nie wyszła kapeli na złe, lecz nie ma nad czym się rozpływać. 3.5/5

Komentarze: