"Sin Will Find You"
Storm The SKy
Premiera: 05.08.2016
Wytwórnia: UNFD Records
Ilość utworów: 10

Recenzja “Sin Will Find You” od Storm The Sky

2016 July 28 | Ania


Po długich oczekiwaniach na początku ubiegłego roku muzycy ze Storm The Sky wydali swój debiutancki album zatytułowany “Permanence”. Na drugi studyjny album nie kazali nam sobie czekać aż tak długo. Już za tydzień, 5 sierpnia, w sprzedaży ukaże się ich nowy longplay zatytułowany “Sin Will Find You”. Będzie to pierwsze wydawnictwo, na którym nie usłyszy screamera grupy Daniel Breen.

Na najnowszym albumie Australijczycy postanowili obrać zupełnie nowy kierunek. Co prawda już na poprzednim nagraniu mieliśmy okazję usłyszeć kilka bardziej rockowych kawałków, jednak tym jednak jest trochę bardziej popowo w niektórych numerach. Już otwierający krążek utwór “Second Best” pokazuje nam w pewien sposób czego możemy się spodziewać. Utwór ten trochę w indie popowym stylu w klimacie Colours może się podobać lub nie. Przy pierwszym przesłuchaniu jest bardzo dużym zaskoczeniem. Przy kolejnym sprawdzaniu okazuje się być nawet całkiem interesujący. Podobny klimat możemy usłyszeć w utworze “Medicine”. Utwór ten zdecydowanie jest bardziej popowy i nie jest do końca tym, czego się spodziewałam. Dużym zaskoczeniem jest jednak kawałek “Wake Up Sleeping”. Jest on bardzo spokojny, jednak elektroniczne wstawki i ciekawy beat sprawiają, że ten numer jest bardzo interesujący. Patrząc na te wszystkie popowe kawałki ciekawie wypada również jeden z ostatnich utworów – “Disappointed”. To jednak nie koniec spokojnego grania na tej płycie. Czeka nas jeszcze akustyczny utwór “In Vein” i popowy kawałek “Lilac”, który mimo, że promował album, nie okazał się być moim faworytem. Odrobinę większą dozą energii możemy usłyszeć w “Carcinova”. Utwór ten jest bardziej rockowy i przypomina mi nieco You Me At Six. Na “Sin Will Find You” na szczęście nie zabrakło także czegoś w bardziej post-hardcore’owych klimatach. Mowa tutaj przede wszystkim o “S.W.F.Y”, mimo że utwór jest bardziej rockowy, to jest jednym z mocniejszych na całym nagraniu. Jednakże “Jaded Ghost” jest tym czego oczekiwałam po tej grupie. Jest energia, są screamy, wszystko to na co liczyłam. Ostatecznie album zamyka ponad 6-minutowy utwór “Burning”. Ma on w sobie wszystko to, co mogliśmy usłyszeć na całej płycie. Od spokojnego popowego grania, poprzez elektronikę, aż do odrobinę mocniejszego grania.

Ich debiutancki krążek, był jednym z moich ulubionych w ubiegłym roku. Słuchając ich najnowszego dzieła, czuję jednak pewien niedosyt. Brakuje mi trochę tej energii, którą tam słyszałam. Co prawda wiedziałam, że po odejściu screamera z grupy nie usłyszę zbyt wielu krzyków, jednak to jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Muzycy bez wątpienia postanowili poeksperymentować po całości. Mimo zmiany stylu grania, większość utworów jest całkiem interesująca, reszta z kolei jak na razie pozostawia mieszane uczucia. Plusem są tutaj jednak bardzo osobiste, mroczne teksty traktujące o różnych aspektach życia, które w starciu z nowym stylem w jakiś sposób bardziej podkreślają emocje. Album zdecydowanie zasługuje na większą liczbę przesłuchań, jednak gatunkowo zapewne nie jest dla każdego.

Komentarze: