Recenzja: A Day To Remember “You’re Welcome”
2021 March 28 | Michał PiaszczyńskiKilka dni temu premierę miał siódmy studyjny album amerykańskiej easycore’owej (pop-punkowej) kapeli A Day To Remember. „You’re Welcome”, to krążek który zebrał mieszane recenzje od fanów, wielu uważa, że to już nigdy nie będzie „to samo” ADTR jakie było za czasów „Homesick”, czy też „For Those Who Have Heart”. Przeczytałem trochę opinii oraz recenzji i postanowiłem, że sam sprawdzę o co ta cała burza.
Album zaczyna się utworem pt. „Brick Wall” i szczerze mówiąc musiałem go przesłuchać kilka razy zanim go „zrozumiałem”. Przy czym im więcej go słuchałem tym bardziej przypadał mi do gustu, mimo dosyć specyficznej zmiany tempa w trakcie całej piosenki. Kolejne na liście są „Mindreader” oraz „Bloodsucker”, które od razu skojarzyły mi się z Imagine Dragons i brzmieniem jakie ta kapela nam oferuje. Zdecydowanie nie są to moje ulubione utwory na krążku, aczkolwiek w tym drugim spodobała mi się końcówka na której usłyszeć mogliśmy przyjemny delikatny bit w tle oraz gitarę.
A jeśli mówimy o moim ulubionym utworze na nowym wydawnictwie to jest to zdecydowanie „Last Chance To Dance (Bad Friend)”. To właśnie w tym kawałku wreszcie słyszymy to ADTR, które znamy. Z pewnością wielu osobom przychodzi na myśl „2nd Sucks” gdy słuchają tej piosenki, jest po prostu świetna.
„F.Y.M.” to piąty kawałek na płycie i muszę przyznać, że jest to naprawdę dobry, przyjemny i lekki rockowy numer. Na myśl przywodzi on nieco ścieżki dźwiękowe z filmów Disnay’a. Podobne odczucia przywodzi również kolejna piosenka „High Diving”.
Moim drugim ulubionym kawałkiem na płycie jest również uznany przez wielu fanów singiel „Resentment”. Świetne połączenie cięższego brzmienia i breakdownów z lżejszymi elementami pop punka – czyli popisowe zagranie tej kapeli.
W następnej kolejności możemy usłyszeć „Looks Like Hell” oraz „Viva La Mexico”, przyjemne i nastrojowe kawałki. Chociaż ostatecznie nie zrobiły na mnie zbyt dużego wrażenia. Kojarzą mi się po prostu z typowymi rockowymi nutami, które moglibyśmy usłyszeć w radiu. „Only Money”, to piosenka moim zdaniem po prostu nie pasująca do albumu. Z drugiej strony jest ciekawym przerywnikiem nieco zwalniającym tempo całego wydawnictwa.
„Degenerates” to jeden z lepszych utworów na płycie, słyszymy tu chwytliwe riffy i świetnie pasujący do nich wokal. Chociaż niestety wciąż brzmi to bardziej jak rock niż pop punk/easycore. To samo dotyczy kawałka „Permanent”, chociaż tutaj usłyszymy też jeden z niewielu brakdownów na tym albumie. Bliżej końca tego materiału natrafimy na numery „Re-Entry” oraz „Everything We Need”. Ten drugi to bardzo przyjemny i chwytliwy, choć znów kojarzy mi się bardziej z mainstreamowymi wykonawcami. I w sumie ten kawałek mógłby być zwieńczeniem tego krążka, gdyż ostatnia piosenka nie zwróciła szczególnie mojej uwagi, ot co zwykły akustyczny utwór.
Podsumowując „You’re Welcome” to nie jest z pewnością mój ulubiony album od A Day To Remember. Widzę, że amerykanie chcieli tutaj poeksperymentować z różnymi elementami i nie we wszystkich momentach wyszło im to na dobre. Jednak muszę przyznać, że niektóre utwory brzmią naprawdę solidnie. Nie jest to też krążek do którego chętnie będę wracał, ale w tle z pewnością mógłby sobie lecieć. Myślę też, że kapela nie zasługuje na taką falę krytyki jaką za niego otrzymała. Od dłuższego czasu było widać, że grupa zmierza w łagodniejszą stronę choćby przy swoim przedostatnim wydawnictwie „Bad Vibrations”. Czy jest w tym coś złego? Widzimy wiele przypadków gdzie fani narzekają na swoje ulubione kapele, które nie zmieniają nic i każdy ich album brzmi tak samo. Myślę, że nie da się zadowolić wszystkich i wolę kiedy artyści robią coś w zgodzie ze sobą niż mieliby trzymać się wymuszonego schematu sprawdzonego od lat. Istnieje cień szansy, że gdyby nie było to materiał ADTR, a jakaś zupełnie inna kapeli, to został by zdecydowanie lepiej przyjęty. Samo wydawnictwo oceniam na mocne 3,5/5.