www.post-hardcore.pl

Relacja z pierwszego koncertu Heart In Hand w Polsce

2014 June 25 | Ania


Heart In Hand, Polar, Acres, We Still Have Paris
23/26/2014 – Warszawa, Hydrozagadka

Początek tegorocznego lata możemy uznać za bardzo udany. Może pogoda na zewnątrz niekoniecznie dopisuje, jednak koncertowe emocje są w stanie dostarczyć nam odpowiednio wysokiej temperatury. Inaczej nie było i tym razem. Jeszcze przed samym koncertem można było wyczuć w powietrzu emocje, które będą towarzyszyć nam tego wieczoru. W końcu każdy był ciekaw, jak będzie wyglądał pierwszy koncert Heart In Hand w Polsce. Ci, którzy byli tam tego dnia, zapewne zapamiętają te chwile na bardzo długo, Ci drudzy, których zabrakło, mogą tylko żałować tego, że nie przyłączyli się do tej muzycznej zabawy.

Zapewne niektórzy z Was już w momencie ogłoszenia tego koncertu zaplanowali sobie, że tego dnia pojawią się w warszawskiej Hydrozagadce. Dla mnie z kolei był to wyjazd kompletnie spontaniczny, niezorganizowany, a nawet bym rzekła, że nie do końca przemyślany. Z nadzieją na dobrą zabawę i ciekawe występy, uzbrojona w odrobinę pozytywnej energii wyruszyłam na podbój Warszawy. Mimo braku moich zaprawionych w boju towarzyszy broni, którzy zawsze wspierają mnie swoim towarzystwem, a dzięki determinacji i wrodzonej upartości udało mi się w jednym kawałku dotrzeć do stolicy.

Polska kapela? Nie słucham…

…a to bardzo duży błąd. Mimo, że z dnia na dzień rośnie świadomość tego, że nasze lokalne kapele potrafią naprawdę dobrze grać, to wielu z nas (często bez uprzedniego przesłuchania) uważa, że dużo brakuje im do tego, by osiągnąć światowy poziom w graniu tego rodzaju muzyki. Niektórzy jednak na własnej skórze muszą przekonać się do tego, że polskie też jest dobre. Mam nadzieję, że niektórzy nabrali takiego przekonania po występie We Still Have Paris. To właśnie od występu warszawiaków rozpoczął się ten koncertowy set. Skłamałabym mówiąc, że grali beznadziejnie. Chłopaki dali naprawdę dobry i profesjonalny występ. Widać było, że wkładają w to całe swoje serce, a sama publika była zainteresowana tym, co grają i coraz tłumniej przybywała pod scenę. Wśród granych przez nich utworów nie mogło zabraknąć ich najnowszego singla „I Promise”. Jeśli nie mieliście jeszcze nigdy okazji sprawdzić ich na żywo, to możecie sprawdzić ten kawałek w wersji studyjnej tutaj.

3x Wyspy Brytyjskie

Po występie polskiej reprezentacji w zawodach muzycznych, nadeszła pora na trzy kapele reprezentujące Wielką Brytanię. Pierwszą z nich była grupa Acres. Jak sami mówią, muzykę, którą grają nazywają post-metalem. Według mnie w swojej twórczości czerpią dużą inspirację z melodic hardcore’u. Już przed samym zobaczeniem ich na żywo, miałam duże nadzieje, co do ich występu. Bardzo podobało mi się to, co słyszałam w wersji studyjnej i tego samego oczekiwałam od występu live. A dla mnie sam występ był jeszcze lepszy od tego, czego słuchałam w zaciszu swoich czterech ścian. Brytyjczycy naprawdę dali czadu, a ich występ był pełen emocji. W końcu nietrudno było zauważyć, że wokalista grupy sam emocjonalnie reagował na to, o czym śpiewa. Dzięki temu bez wątpienia nadał on uroku temu występowi. Tego wieczora nie mogło zabraknąć ich zeszłorocznego singla “Write Home”, czy utworów z ich wydanej w tym roku EP-ki “Solace”. Naprawdę wielka szkoda, że nie pozwolono im dokończyć występu, ze względu na ograniczony czas. Z chęcią wysłuchała bym ich reszty piosenek. Może przy okazji kolejnej trasy po Europie uda im się wpaść do Polski i zagrać nieco więcej. Na pewno z niecierpliwością będę czekać na to, by móc zobaczyć ich raz jeszcze.

Krótko po Acres, na scenie pojawili się ich rodacy z Polar. Tym razem Brytyjczycy pokazali się w Polsce w nieco odświeżonym składzie. Jednak jeśli chodzi o ich muzykę, to do tej pory nie byłam przekonana do końca do tego, czy ich lubię. Ten występ jednak to zmienił. Nie spodziewałam się, że to powiem, ale naprawdę mi się podobało. Swój koncert rozpoczęli od piosenki “Blood Lines”, która znalazła się na ich ostatnio wydanym albumie “Shadowed By Vultures”. Już od pierwszej piosenki publika po prostu oszalała. Jedni ogarnięci pozytywną energią, drudzy… napojami z procentami, jednak wszystkich łączyło to, że chcą się dobrze bawić. A tę dobrą zabawę, było naprawdę widać po reakcji publiczności. Skakanie, moshowanie, circle pit i crowd surfing, wszystko to miało miejsce podczas tych kilku piosenek, które zagrali. Sam zespół zaskoczył mnie pozytywną energią. Szkoda tylko, że nie miałam porównania z ich poprzednim polskim występem, kiedy to jeszcze pojawili się w starym składzie. Podobno tym razem było dużo lepiej. Ja w to wierzę na słowo. Nie zmienia to też faktu, że naprawdę dobrze się bawiłam i nie wykluczam tego, że jeszcze kiedyś pojawię się na ich koncercie.

Na zakończenie tego dnia, na scenie pojawili się długo oczekiwani Brytyjczycy z Heart In Hand. Mimo, że kapela na swoim koncie ma już dwa studyjne albumu, to był to dla nich pierwszy występ w naszym kraju. Prędzej słyszałam różne głosy na temat ich występów na żywo, więc trudno mi było na wstępie ocenić to, czego mogę się spodziewać. W końcu i tak zawsze najlepiej jest się samemu o czymś przekonać. Jednak i tym razem się nie zawiodłam. Z czystym sumieniem jestem w stanie przyznać, że dali czadu i pokazali na co ich stać. Nie spodziewałam się tego, że aż tak mi się spodoba. Cieszyłam się też z tego, że mogłam usłyszeć wszystkie piosenki, które lubię z ich repertuaru. Podczas tego koncertu nie zabrakło utworów z ich debiutanckiej płyty, takich jak: “Only Memories”, czy “Indelible Mistakes”. W większości jednak pojawiły się utwory z ich ostatnio wydanego krążka “Almost There”. Pojawiła się także jedna zupełnie nowa piosenka, którą będzie można odnaleźć na nadchodzącym krążku grupy, którego premiera odbędzie się tej jesieni. Po skończonym secie, zespół wyszedł zagrać na bis piosenkę, która została wybrana przez fanów. Widownia niemalże jednogłośnie wybrała utwór z ich pierwszej płyty zatytułowany “Ghosts”. Sama bardzo chciałam usłyszeć ten kawałek na żywo i cieszę się bardzo z tego, że miałam tę okazję. Na sam koniec, zespół sobie zrobił pamiątkowe zdjęcie z polską publicznością. Mam nadzieję, że podobała się im u nas, w końcu już w listopadzie pojawią się w stolicy na kolejnym koncercie razem ze swoimi rodakami z Napoleon oraz Australijczykami z Buried in Verona i The Amity Affliction.

Na zakończenie mogę powiedzieć tylko tyle, że koncert bardzo mi się podobał. Był to chyba jeden z niewielu gigów, na którym wszyscy występujący dali z siebie wszystko i pokazali się z jak najlepszej strony, a to naprawdę się ceni. Nadal szkoda, że nie udało mi się usłyszeć piosenek, które mieli dla Nas w planie muzycy z Acres. Jest jednak nadzieja, że pojawią się jeszcze w naszym kraju. Z kolei tym, którym ten koncert Heart In Hand nie wystarczył, zapraszamy na ich kolejny występ w listopadzie. Wtedy kapela zapewne będzie promować już kawałki ze swojego nowego albumu, jednak może poszczęści nam się na tyle, by usłyszeć kilka tych starszych.